Gdyby Książe Witold chciał się skrzepić nami 601 lat temu, to pociechy nie miałby wielkiej - niewiele ponad pięćdziesięcioro nas było, w tym dzieci i kobiety i w walce z rycerzami spod znaku czarnego krzyża szans wielkich raczej nie mielibyśmy, ale w piątkowy wieczór, na polanie pod krzyżem górującym nad naszym miastem było nas wystarczająco, by podczas mszy św. polecić Panu Bogu sprawy Ojczyzny, naszego miasta i jego mieszkańców.
Rok temu, kiedy obchodziliśmy 600-ną rocznicę Bitwy pod Grunwaldem, 15 lipca na szczycie mszańskiego Grunwaldu zgromadziło się ponad 200 osób. Tym razem kapryśna aura - deszcz i dosyć chłodno, jak na połowę lipca, sprawiła, że o godz. 20.oo pod krzyżem zameldowali się najwytrwalsi. Ale zanim rozpoczęła się msza święta, mszański Grunwald był miejscem intensywnych prac polowo-remontowych. Może nie wszyscy wiedzą, ale miejsce na którym od 21 już lat stoi metalowy krzyż, to teren prywatny. Jego właścicielem jest p. Tadeusz Krupiński z ul. Starowiejskiej. Lata temu, gdy siano było na wagę złota, z koszeniem zboczy Grunwaldu nie było kłopotu. Teraz, gdy rolnicy w górach mają się nie najlepiej i wiele hektarów łąk leży odłogiem, trawy na zboczach Grunwaldu sięgają wiosną powyżej kolan.
Jak w roku poprzednim, tak i teraz p. Tadeusz Krupiński zadbał o wykoszenie i zagrabienie narosłych traw. Z życzliwością patrzy również na wynikłe z naszego tam pobytu straty - nie żąda zadośćuczynienia, nie proponuje "coś za coś"- mało tego, sam pokrywa koszty prac i wspomaga dobrym słowem i radą. Z pomocą pośpieszył również miejski ZGK i na 15 lipca miejsce spotkania było przygotowane. Nie najlepiej wyglądał za to sam krzyż - już w roku ubiegłym zwrócili na to uwagę uczestnicy tamtego spotkania, ale renowację udało się właściwie skończyć za pięć dwunasta.
Papieru ściernego, szczotek do rdzy, pędzli i farb dostarczyli bezinteresownie Państwo Barbara i Czesław Śliwa z ul. Orkana, oraz p. Danuta Róg z ul. Piłsudskiego. Dobry użytek z przekazanych narzędzi i lakierów zrobili panowie - Marcin Polusik, któy swoje skomplikowane losy chce związać z naszym miastem, a pochodzi z dalekich Strzelec Opolskich, oraz Kazimierz Dudzik z ul. Leśnej i Andrzej Kołodziej z Gruszowca. Ta trójka krzyż oczyściła ze rdzy i pomalowała na nowo. Słowo podzięki należą się też p. ,Kazimierzowi Bierówka z Mszany Górnej za użyczenie specjalnej drabiny, wszak krzyż ma prawie 4 metry wysokości.
I choć przez kilka minut ze strachu mówić nie mogły, bo jazda jeepem po rozmokłych leśnych duktach nie należy do najbezpieczniejszych, to jednak, gdy tylko "przyszły do siebie", wzięły na swoje barki ciężar intonowania i prowadzenia śpiewów podczas mszy św. Po raz pierwszy na Grunwald zabraliśmy miejski sztandar - sztandarowy poczet był inny, niż zwykle. Po bokach niezawodnego , jak zwykle p. Wojciecha Jamroza stanęły dwie panie w zagórzańskich gorsetach. Nie zabrakło również młodych ze Służby Maltańskiej - na szczęście nikomu pomocy udzielać nie musieli, ale ich obecność dodaje pewności tym, którym zdrowie lubi czasem spłatać figla.
Red.
|