Co może łączyć Mszanę Dolną ze stolicą Katalonii, Barceloną ? Na tak postawione pytanie, większość z nas odpowie - nic, absolutnie nic. Pewnie wielu fanów w naszym mieście ma FC Barcelona, może ktoś z mieszkańców Mszany Dolnej "za chlebem" zawędrował właśnie w te strony, ale innych, bardziej oficjalnych związków z Katalonią szukać na próżno.
Ale po 22 kwietnia i ta "biała plama" na mapie Europy zniknęła za sprawą nauczycieli i uczniów Zespołu Szkół Miejskich nr 2. Program COMENIUS w ramach którego młodzi ludzie z całej niemal Europy mogą lepiej się poznać, wymienić swoje doświadczenia, zasmakować w kulturze i zwyczajach swoich bliższych i dalszych sąsiadów pozwala i daje szansę szkołom aktywnym na takie właśnie doświadczenia i przeżycia, które szczególnie dla uczniów pozostaną w pamięci na długie jeszcze lata.
W tym miejscu trzeba przypomnieć, że mszańskie szkoły bardzo aktywnie "czerpały" z COMENIUSA - "jedynka" uczestniczyła w dwóch trzyletnich edycjach na przestrzeni lat 2002-2008. Wtedy w murach szkoły gościli Portugalczycy z Porto, Hiszpanie z Santander, Szwedzi z Rosundy i Anglicy z Bristolu. W kolejnych latach do Mszany Dolnej oprócz wymienionych wyżej Portugalczyków, Hiszpanów, Szwedów i Anglików, przyjeżdżali także Rumuni i Turcy. Młodzież i nauczyciele gościli zaś w Bristolu i Rosundzie.
Nie próżnowali też nauczyciele i dzieci z ZSM nr 2 - w pierwszej edycji COMENIUSA partnerami mszańskich wychowawców i uczniów byli Włosi, Słoweńcy i Anglicy. W trwającej obecnie comeniusowej współpracy towarzystwo międzynarodowe tworzą Węgrzy, Włosi, Hiszpanie i Polacy. O spotkaniu w Mszanie Dolnej jesienią ubiegłego roku już pisaliśmy.
Wyjazd zagraniczny, pobyt w słonecznej Italii, Słowenii czy Barcelonie to zwieńczenie pewnego etapu, ale nie koniec pracy. UE nie daje nic za darmo - nauczyciele uczestniczący w projekcie, zanim jeszcze samolot wylądował w Polsce, zastanawiali się, czy zdążą z przygotowaniem bardzo obszernego raportu ze swojego pobytu w Hiszpanii ? Oprócz bowiem strony opisowej, sprawozdanie musi zawierać również zdjęcia i filmy, udokumentowane relacje w lokalnych mediach i prasie. To wszystko musi zostać zrobione jeszcze przed wakacjami.
Dorosła część ekipy zameldowała się w hotelu i po wrzuceniu walizek do pokoi wszyscy piechotą udali się na pierwsze spotkanie do szkoły. Czekali na swoich Gości z Polski nauczyciele, dzieciaki i rodzice, którzy na czas pobytu w Barcelonie "przysposobili" niejako do swoich rodzin czwórkę mszańskich uczennic. Dziewczęta przez cały czas pobytu w Hiszpanii mieszkały w domach swoich rówieśnic - spały w ich pokojach, zasiadały do wspólnych posiłków, razem się bawiły i codziennie uczestniczyły w zajęciach, ale też w chwilach wolnych zwiedzały stolicę Katalonii.
Może trudno uwierzyć, ale genialny architekt Antonio Gaudi rozpoczął przy jej wznoszeniu prace już w roku 1914. By dopilnować każdego szczegółu zamieszkał nawet na terenie budowy świątyni, a po tragicznej śmierci (pod kołami tramwaju) w roku 1926 w jej murach został pochowany. Podziwialiśmy także inne architektoniczne cuda nierozumianego często za życia geniusza - Park Guell, Casa Batlo czy Casa Mila. Ta ostatnia uważana przez wielu za największe dzieło świeckie Gaudiego.
Być w Barcelonie i nie przejść 1,2 km La Rambli ? Nie do pomyślenia ! A, że ten spacer przypadł na dzień szczególny, bo 24 kwietnia, a więc w dzień św. Jerzego - w Katalonii zaś Sant Jordi to Patron najważniejszy i największy, wszyscy mogli doświadczyć magii tego dnia, w którym na La Rambli po obu stronach ustawiają się setki straganów, ale tylko z dwoma artykułami ; różami i książkami. Tego bowiem dnia każdy Katalończyk kupuje swojej wybrance różę, ta zaś obdarowuje swojego ukochanego .... książką własnie. Jak podały owego dnia katalońskie media, sprzedano ponad 6 milionów róż. Ilości sprzedanych książek nie znamy.
Był również czas na spotkanie z Krzysztofem Kolumbem, na spacer po jachtowym porcie, na nocny spacer i wizytę na barcelońskiej arenie, na której jeszcze kilka lat temu matadorzy wespół z picadorami w nierównej walce zabijali byki. Dziś to miejsce nie przypomina tamtych lat - ogromne centrum handlowe najlepszych światowych marek z kafejkami, restauracjami i barami na koronie z której rozpościera się zapierający dech widok na stolicę Katalonii. Całe międzynarodowe, comeniusowe towarzystwo zostało przyjęte przez burmistrza dzielnicy Les Corts - nasze dziewczęta stanęły do wspólnej fotografii z trzecim, jak tu się mówi, w hierarchii ważności oficjelem Barcelony. Węgrzy, Włosi i Polacy otrzymali od alcalde stolicy Katalonii pamiątkowe albumy. Na koniec wszyscy stanęli do rodzinnego zdjęcia.
Nauczyciele, dzieci i rodzice z Barcelony chcieli, co zrozumiałe, pokazać również piękno kultury i zwyczajów katolońskich - były więc występy zespołów regionalnych i nauka tańca, budowanie słynnych na cały świat tzw. "castellers" - wieży z ludzi. Na jednym ze zdjęć widać, że Katalończycy zaufali nauczycielowi z Mszany i Jerzy Karczewski stworzył wspólnie z Katalończykami, najniższą część żywej piramidy. Byliśmy również świadkami nocy diabłów i demonów - "correfoc" ze sztucznymi ogniami, jak szaleni biegali po szkolnym boisku wywołując zrozumiałe zainteresowanie przybyszów z Węgier, Polski i Włoch.
Opuszczaliśmy Barcelonę zamgloną i chłodną, kiedy samolot lądował w Pyrzowicach pod Katowicami, lecący z nami młodzi Hiszpanie z Walencji przecierali oczy ze zdumienia - termometr na budynku portu lotniczego wskazywał 29 stopni Celsjusza, zaś w Mszanie Dolnej na nasze dzielne uczennice czekały wyciągnięte ramiona stęsknionych mam.
Więcej zdjęć można obejrzeć w naszej GALERII.
Red.
|