Takiego początku ligowych rozgrywek chyba nikt się nie spodziewał? Po trzech meczach inaugurujących nowosądecką klasę okręgową na czele tabeli drużyna z Mszany Dolnej - K.S. Turbacz odniósł trzy zwycięstwa i z kompletem 9 punktów lideruje rozgrywkom. Sympatykom przypominamy tylko, że mszańska jedenastka, beniaminek na tym szczeblu rozgrywek, odprawiła już z przysłowiowym kwitkiem rywali z Ogniwa Piwniczna (2:1), Grodu Podegrodzie (na wyjeździe 4:3) i w meczu ostatnim, u siebie we środę, 22 sierpnia ekipę z Ujanowic 4:1. Już jutro (sobota 25 sierpnia) kolejny mecz i kolejna szansa na dopisanie kolejnych 3 punktów. Piłkarze Turbacza wybierają się na skalne Podhale, do Szaflar. Górale zajmują czwarte miejsce w tabeli i z pewnością skóry łatwo nie sprzedadzą.

Ale wracajmy do środowego meczu - ograna już na V ligowych boiskach ekipa Ujanowic przyjechała do Mszany Dolnej po zwycięstwo, a przynajmniej po 1 punkt. Rozgrzewka zaordynowana piłkarzom przez trenerów obu drużyn przed meczem pozwoliła dość licznej grupie kibiców przyjrzeć się głównym aktoro środowego meczu. Sympatycy mszańskiej drużyny zwracali szczególnie uwagę na piłkarza z numerem "10" na plecach - to Mariusz Przystał. Z jego strony miało Turbaczowi grozić najwięcej. Chyba jeszcze nie przebrzmiał gwizdek rozpoczynający zawody, kiedy szybka, prostopadła piłka trafiła pod nogi młodego napastnika mszańskiej drużyny Krzysztofa Piekarczyka, a ten nie zastanawiając się długo, jak stary boiskowy wyjadacz, rozpaczliwie ratującego beznadziejną sytuację bramkarza z Ujanowic, ze stoickim spokojem z linii 16 metrów przelobował.

Futbolówka ląduje w siatce zrozpaczonego Kulpy, a 17-to letni strzelec pierwszego gola, w ramionach kolegów. Taki scenariusz boiskowych zdarzeń jeszcze w szatni, przed meczem przepowiedział Prezes Władysław Szczypka w krótkiej rozmowie z bohaterem tego wieczoru. Gol strzelony już w pierwszych sekundach meczu był urodzinowym prezentem nadziei mszańskiego futbolu - Krzysztof Piekarczyk tego dnia bowiem obchodził swoje siedemnaste urodziny. Gromkie brawa otrzymał od wszystkich kibiców, ale najgorętsze od Rodziców i rodzeństwa, którzy w komplecie zasiedli na trybunach. Pierwsze 45 minut, to mecz bez historii. Na boisku dzielił i rządził Turbacz. W 23 minucie mocne dośrodkowanie z lewej strony boiska. Bramkarz przyjezdnych wybija piłkę, a ta trafia na nogę znakomicie usposobionego tego dnia Mateusza Dąbrowę. Atomowy strzał z 17 metrów pod poprzeczkę i Kulpa po raz drugi wyciąga piłkę z siatki.

Apetyty kibiców rosną. Czesław Nawara z Raby Niżnej - wierny kibic mszańskiej drużyny, a kiedyś jej znakomity piłkarz, trochę prowokująco zagaduje siedzącego przy nim wójta Niedźwiedzia Janusza Potaczka, .." będę spokojny, jak po 45 minutach będzie 4:0..." Patrząc na swobodę poczynań piłkarzy Franciszka Mrózka, taki wynik wcale nie musiał być marzeniem wydumanym. Że miał nosa Czesłąw Nawara pokazały ostatnie dwie minuty I połowy meczu. Niekorzystny wynik i rosnąca przewaga spętała nogi i głowy przyjezdnym. Zamiast wybić wrzuconą na pole karne piłkę bramkarz z Ujanowic czeka, co z futbolówką zrobi obrońca, a Orzeł ekspediuje ją do linii bocznej. Na taki prezent tylko czekał Tomasz Zawada - piłkarz Turbacza piękną centrą obsługuje Marcina Krywoborodenko, a ten plasowanym strzałem z ok. 12 metrów strzela trzecią bramkę dla gospodarzy.

Słowo "culpa" w języku łacińskim znaczy "wina" - bramkarz z Ujanowic nazywa się Kulpa. Czy ponosi bezpośrednio winę za bramkę nr 3 ? Nie nam osądzać, ale bez winy nie jest. Kilkadziesiąt sekund po "wpadce" z Orłem, ten sam obrońca przekombinował ze swoim kolegą z drużyny Radosławem Zelkiem, który próbując wybić piłkę, podaję ją solenizantowi i strzelcowi pierwszej bramki. Takich okazji popularny "Rumun" nie marnuje - mocne i precyzyjne uderzenie z 10 metrów i piłka po raz czwarty ląduje w bramce Kulpy. Gwizdek sędziego i obie "jedenastki" chowają się przed upałem w szatniach. Tylko Krzysztof Kawula skręca na trybuny - szybko się wyjaśnia powód tego "przystanku". Bramkarza Turbacza dopingowali najbliźsi - małżonka i córeczka, która w najprawdziwszym notesie i najprawdziwszym długopisem robiła "notatki" z przebiegu meczu.

Druga połówka to już inna historia - trener Mrózek daje odpocząć niektórym graczom. Wszyscy zdają sobie sprawę, że za trzy dni kolejny mecz o punkty w Szaflarach. W 60 minucie podwójna zmiana - boisko opuszczają Tomasz Zawada i Bartłomiej Paś. W ich miejsca szansę na pokazanie się dostają Sylwester Surówka i Tomasz Szymański. Po dwudziestu minutach Krzysztofa Kawulę w bramce zastępuje Robert Skwarczek, a za strzelaca trzecie bramki Marcina Krywoborodenko wchodzi Michał Piotrowicz. Piłkarze z Mszany Dolnej "ściągają" nogę z gazu. Prowadzą 4:0 i zwycięstwa raczej już nie stracą.

Do głosu dochodzą przyjezdni. Atakują zaciekle, a otuchy dodaje im bramkarz Kulpa, pokrzykując .. "jeszcze żyjemy.." Ale, co to za życie, kiedy beniaminek spuszcza ogranej ekipie takie lanie ? W 65 minucie gościom udaje się użądlić gospodarzy. Wrzutka z rzutu rożnego i Radosław Zelek po trochę rechabilituje się za kiks przy czwartej bramce - nie głową, nie nogą, ale ... brzuchem (?) wbija piłkę do bramki, ustalając wynik końcowy tego stojącego, szczególnie przez pierwsze 45 minut, stojącego na bardzo wysokim poziomie meczu. Wraz z końcowym gwizdkiem na twarzy Prezesa Władysława Szczypki pojawił się wreszcie uśmiech - gratulacje za kolejną "victorię" składali sternikowi mszańskiego klubu wójt Janusz Potaczek, Czesław Nawara i wielu sympatyków "11" spod Lubogoszcza.

K.S. Turbacz wystąpił w tym pojedynku w składzie: K.Kawula (81min. R.Skwarczek) D.Opyd, I.Potaczek (c) M.Smoleń, S.Wierzycki, T.Zawada(60min.S.Surówka) A.Czarnota, M.Dąbrowa, M.Krywoborodenko (80min.M.Piotrowicz) K.Piekarczyk, B.Paś ( 60min. T.Szymański) Trener - Franciszek Mrózek

Red.