W meczach na własnym boisku nie wolno tracić punktów. A tak właśnie zrobiła mszańska drużyna w niedzielnym meczu z liderem klasy okręgowej Jordanem Jordanów. Podział punktów pomiędzy dotychczas liderującym duetem, wykorzystali górale z Szaflar i to jedenastka z Podhala, przynajmniej do następnej kolejki, będzie się mościć na fotelu lidera.

Piłkarze z Jordanowa wiedzieli, że jeśli w Mszanie stracą trzy punkty, to spadną z I miejsca w tabeli, zaś ekipa Turbacza zdawała sobie sprawę, że zwycięstwo pozwalało na liderowanie rozgrywkom ligowym. Te kalkulacje mszańsko-jordanowskie wzięły w łeb. Sprawdziło się stare porzekadło, że tam gdzie dwóch się bije, korzysta ten trzeci. Górale z Szaflar zrobili, co trzeba i wyjazdowym meczu z Victorią Witowice Dolne wygrali 1:0 i z dwunastoma punktami przewodzą stawce w nowosądeckiej "okręgówce".

O nietypowej godzinie przyszło grać w niedzielę 2 września obu ekipom. W niedalekim od stadionu kościele św. Michała dzwoniono na Sumę i o tej samej godz. 11.00 główny arbiter tego spotkania p. Marek Ciężobka z Nowego Targu dał znak do rozpoczęcia spotkania. Mimo "rosołowej" pory meczu na trybunach stadionu w Mszanie Dolnej zebrało się prawie 200 kibiców - dobra pogoda, ciepło i bez deszczu, no i mecz z liderem był niewątpliwym magnesem dla fanów.

Czegóż chcieć więcej ? Bramek, bramek ... wzdychali fani Turbacza. A tych, jak na lekarstwo. Gdyby tylko połowę swoich sytuacji pod bramką rywala wykorzystał Bartek Paś, do przerwy byłoby po meczu, ale piłka tego dnia "słuchać" snajpera mszańskiej drużyny nijak nie chciała. Pudłował bezlitośnie, albo na drodze stawał znakomicie tego dnia dysponowany bramkarz gości z Jordanowa, Sitarz. Przewaga gospodarzy bezdyskusyjna, ale wynik w żaden sposób jej nie odzwierciedlał. Pierwsze 45 minut skończyło bezbramkowym remisem.

W przerwie "najwierniejsi z wiernych" fanówTurbacza - p. Czesław Nawara, wojt Niedźwiedzia p. Janusz Potaczek i prezes p. Władysław Szczypka z rorzewnieniem wspominali stare dobre czasy jedenastki spod Lubogoszcza, oglądając pożółkłe i wytarte czarno-białe fotografie, na których rozpoznawali bramkarza Ryśka Secha, Tadeusza Franczaka, a także samego Czesława Nawarę.

Na II połówkę obie drużyny wyszły w niezmienionych składach, ale po 5 minutach zmienił się za to wynik i ku rozpaczy miejscowych kibiców, bramkę strzelili rywale. W podbramkowym zamieszaniu, blisko bramki, głowę gdzie trzeba wsadził Sochacki i K. Kawula wyciągał futbolówkę z siatki. Zmienił się wynik i zmienił się także niestety, obraz gry. Dominacja gospodarzy już nie była taka ewidentna.

Niekorzystny wynik spętał jeszcze bardziej nogi piłkarzom Franciszka Mrózka, za to coraz śmielej poczynali sobie przyjezdni. Eksperymentalnie złożona defensywa Turbacza radziła sobie różnie. Widać było, że brakuje w tej formacji lidera i kapitana drużyny Ireneusza Potaczka, który na trybunach przeżywał "piekielne męczarnie" widząc raz po raz sunące na mszańską bramkę ataki Jordana. Nieprzywykły do takiej roli (widza) kapitan Turbacza, chcąc nie chcąc musi odcierpieć za czerwony kartonik z meczu w Szaflarach.

Poczynione w składzie zmiany nie wpłynęły zbytnio na obraz gry - Jordan zadowolony z prowadzenia i cofnięty na własną połowę, bronił dobrego wyniku. Turbacz w postawiony "mur" bił nieskutecznie głową. I gdy wszyscy już pogodzili się z przegraną, sędzia odgwizdał rzut wolny pośredni - miękka wrzutka w obręb pięciu metrów Grzegorza Popławskiego, kotłowanina nóg i głów - o swoim snajperskim nosie, a właściwsze byłoby powiedzieć, głowie przypomina sobie Krzysztof Piekarczyk. Mocne uderzenie i piłka trafia bramkarza rywali w ramię. Sitarz próbuje futbolówkę jeszcze złapać, ale ta, jak gorący ziemniak, raz po raz wylatuje mu z bramkarskich rękawic, by ku uciesze piłkarzy spod Lubogoszcza i miejscowych kibiców, wylądować w siatce. (całą sytuację widać na ostatnich dziewięciu zdjęciach - klatka po klatce)

Tydzień temu w dramatycznych okolicznościach mszańscy piłkarze przegrali swój mecz w Szaflarach - tam sędzia T.Moroń z Gorlic w doliczonym czasie gry podyktował rzut karny, w ostatnią niedzielę, również w doliczonym czasie gry K.Piekarczyk uratował dla drużyny z Mszany Dolnej cenny remis. Jeśli drużyna Franciszka Mrózka poprawi skuteczność, to o wyniki możemy być spokojni, a liderem strzelców może być także napastnik Turbacza, ale celowniki trzeba na nowo ustawić.

Red.